Ja wróciłam z Białego Orła 28 XII.12. Wiem, że teraz odbywa się tam remont, bo byliśmy ostatnim turnusem przed remontem. Byłam z ZUS-u. Każdy dzień był wypełniony. Aż nie było kiedy wyjść w góry. Niektórzy mieli zabiegi, których godziny można bylo przekładać, ale ja niestety nie. Mimo wszystko turnus wspominam bardzo miło. Przede wszystkim za sprawą ludzi, których tam spotkałam. Niesamowita atmosfera. W sumie chyba wszyscy polubiliśmy naszego Białego Orła i uważaliśmy, że to najlepsze sanatorium
Pokoje od strony gór są bardzo ciepłe, a od strony sanatorium Pod Jodłą - jasne, ale o wiele zimniejsze. Niektórzy musieli dogrzewać się piecykami. Jedzenie..... ja jem niewiele, ale mimo to byłam głodna. Najpierw schudłam i nawet się z tego cieszyłam, ale mając po 2 gimnastyki dziennie, basen i kilka razy na dzień wyjścia na zabiegi, zaczęłam sobie (i nie tylko ja) zamawiać wieczorami jakieś dodatkowe jedzenie, no i waga wróciła. Mężczyźni zjadaliby po 3 razy tyle, co dawali. No i ta wstrętna herbata.... a raczej coś lekko żółtego, tak nazywanego. Ale nic to... przynajmniej jest co wspominać. Iwonicz - miasto piękne, ale drugi raz zimą już nie chciałabym tam być. Dopiero jak stopniało trochę śniegu, zobaczyłam, że są jakieś fontanny, klomby kwiatowe. Z pewnością latem wygląda to przecudnie, a my zimą tylko patrzyliśmy, gdzie nogi stawiać, bo odśnieżanie pozostawiało wiele do życzenia.
Z Białego Orła rzeczywiście wszędzie jest blisko, a do Krakowiaka w 20 stopniowy mróz w pantofelkach biegałyśmy. W samym Iwoniczu tylko w aptece i restauracjach można płacić kartą. W sklepach bywają z tym problemy. Bankomatów jak na lekarstwo - ja wiem o 2, z czego zlokalizować potrafię jeden. Szkoda, że z Orła na zabiegi trzeba ciągle dochodzić, ale za to od drugiego tygodnia zna się już przawie wszystkich na mieście
Myślę, że gdybym mogła drugi raz wybrać sanatorium w Iwoniczu, to byłby to Biały Orzeł. Tylko latem....