Ja to jestem zawsze niedoinformowana
Dostałam wniosek na rehabilitację w styczniu, jednak dopiero wczoraj włożyłam go w kopertę i wysłałam do ZUSu. A wieczorem wchodzę tu na forum, żeby poczytać, gdzie sobie wybrać miejsce owej rehabilitacji i co czytam??? Zmiany, zmiany, zmiany. Pal licho, że miejsca nie pozwolą mi wybrać ale termin jest dla mnie kluczowy - ze względu na charakter pracy nie dam rady jechać wcześniej niż z lipcu, potem z kolei mam pod koniec sierpnia termin na rezonans, na który czekam ponad 8 miesięcy, więc nie chciałabym, aby ten termin mi przepadł... Nie muszę jechać w lipcu, ale w maju czy kwietniu wyjazd jest nierealny dla mnie. Może być wrzesień, ale nie kwiecień.... A z Waszych wpisów wynika, że ma być chybił trafił zarówno w odniesieniu do miejsca jak i terminu. Może martwię się na zapas, bo mi orzecznik nie przyzna rehabilitacji w ogóle?
Jednak po przeczytaniu całego wątku nasunęło mi się pytanie
teoretyczne - czy skoro teraz przydział odbywa się poza zainteresowanym, to czy jest szansa, aby człowiek zamieszkujący w górach mógł dostać miejscówkę nad morzem, albo gdzieś na nizinach? Mieszkam w górach, góry mam na co dzień, za oknem. Marzyło mi się wyjechać w inne tereny, jednak kiedy przyszło do wybierania miejsca Pani zaoferowała tylko pas południowy, bo tylko to ma ten oddział ZUS w ofercie - czyli góry. Pojechałam, byłam zadowolona. Nawiasem mówiąc było to 400km od domu, więc kwestia 200km od domu też tu nie została zachowana, dodatkowo proponowano mi jeszcze bardziej odległe miejscówki.
Jednak teoretycznie mnie to zastanowiło....jest teraz taka opcja czy nadal w górach mają w ofercie tylko góry, a nad morzem - morze? Czytając Wasze wpisy i obserwując mapę zamieszkania kuracjuszy w sanatorium wychodzi na to, że najlepiej mają mieszkańcy środkowego pasa Polski - Lublin, Łódź, Warszawa itp - dostają zarówno miejscówki górskie jak i nadmorskie.
I teraz praktycznie:
załóżmy, ze mi tę rehabilitację stacjonarną przyznają (sama składałam wniosek, nie jestem ma L4 obecnie, dwa schorzenia, jedno z nich ciągnie się od poprzedniego wniosku - wynik błędu lekarskiego - dłuuuga historia) - czy mam gdzieś drążyć po swojemu temat w pokoju, w którym dotychczas przyznawano miejsce i termin, czy to bez sensu? Jeśli drążyć, to czy chcieć morze/niziny i prosić o termin? Czy raczej dać się ponieść oficjalnej ścieżce procedur i zdać się na ślepy los? Tylko jeśli termin będzie zbyt szybko, to ... no własnie jak to ugryźć? Gdybym wiedziała o zmianach wcześniej, to złożyłabym wniosek w kwietniu...
No i pytanie zasadnicze - czy w ogóle powinnam się stresować tą komisją? Byłam w sanatorium w październiku zeszłego roku. na wypisie lekarz napisał o konieczności ciągłej rehabilitacji... mam szansę czy od wejścia mnie wyślą na drzewo?