Lądeckie konotacje historyczne...

Fanklub Lądka-Zdrój dla kuracjuszy (i nie tylko) zainteresowanych i zauroczonych tą okolicą. Lądek i okolice, sanatoria, co warto zobaczyć, ciekawostki.
Awatar użytkownika
jacky6
Przyjaciel forum
Przyjaciel forum
Posty: 7120
Na forum od: 05 mar 2014 14:39
Oddział NFZ: Śląski
Staż sanatoryjny: 5

Lądeckie konotacje historyczne...

Post autor: jacky6 »

Czytając znalezione w necie opisy historii Lądka Zdroju można dojść do wniosku, że miasto to „urodziło się" dla nas dopiero w roku 1945.
Czy warto pochylić nad nieraz pożółkłymi kartami historii porzucając swój pokój sanatoryjny ?
Osobiście sądzę, że tak.
Choć pierwszy raz zjechałem do Lądka na kurację prawie 34 lata temu – niewiele się mogłem dowiedzieć.
Ale całe otoczenie podczas spacerów przemawiało swoistym milczeniem.
Bo widać było ślady zadbanych a z wieloletnią dbałością prowadzonych drzew, całej zieleni parkowej.
Charakterystyczne budynki – znaczone architektonicznie nazwami pruskiego muru.
I sam rynek miasta.
Czuło i czuje się nadal powiew historii ale jakże nieobcej.
Czy to znak naszego powojennego pokolenia ?
Kroniki Lądka mówią, że klasyczna data zmiany geopolitycznej to klasyczna data 9 maja 1945 przyjmowana w naszej części Europy jako kończąca zmagania II wojny światowej.
W owym dniu Lądek został zdobyty bez ani jednego wystrzału przez niewielki oddział zwiadowczy Armii 1 Frontu Ukraińskiego.
To też ma swoją wymowę i to chyba podwójną.
Z jednej strony nasi zachodni sąsiedzi wycofali się chyłkiem z prostych względów – ziemia kłodzka nie miała charakteru strategicznego.
Z drugiej strony już za 3 miesiące pojawiła się pierwsza fala osiedleńców z wschodnich rubieży starej Rzeczypospolitej teraz już pod flagą Ukrainy.
Koegzystencja mieszkańców posługujących się dwoma językami zmieniała się między kolejnymi falami odpływu tych starszych na ziemie byłej obecnie NRD lub RFN.
Wycofująca się w maju 1945 armia niemiecka zdołała co prawda zaminować ważniejsze obiekty w kurorcie ale nie zdążyła odpalić lontów.
Oczom wkraczających nowych osadników ukazał się natomiast w magazynach uzdrowiskowych zrabowany we wrześniu 1939 przez Niemców sprzęt medyczny i to o bardzo znacznej wartości a pochodzący z polskich miast od Częstochowy po Lwów.
Niestety, brak jest zapisów co się dalej z nim stało jako, ze czerwonoarmiejcy traktowali takie dobra jako trofiejne.
Kurort spodobał się tak bardzo Sowietom, że od razu przejęli inicjatywę i zasiedlili Lądek jako swoje uzdrowisko przebywając tutaj aż do Roku Pańskiego 1991.
Pierwsze powojenne lata uzdrowiska to prowadzenie kuracji dla wojskowych co było tak starą tradycją, że trzeba będzie na kolejnym „wykładzie” doń powrócić.
Lata 40i 50-te to okres charakterystycznych dla PRL-u przekształceń własnościowych i chyba nie warto sobie takimi detalami zawracać głów nieraz przyprószonych siwizną.
Gwoli historycznej prawdy nadmienię jedynie, że tak znany swego czasu szyld FWP zaistniał ze swoimi porządkami w Lądku już od roku 1955.
Spacerując po ulicach uzdrowiska a raczej czytając nazwy budynków sanatoryjnych zastanawiamy się skąd wzięły się imiona im przydane.
Otóż ochrzczone one zostały imionami lekarzy, którzy w nich w tych pierwszych powojennych latach ordynowali.
Ze źródeł historycznych wiemy zatem, że:
„Adam’ – to Adam Rosenberg, ówczesny naczelny szef uzdrowiska,
„Barbara” – to Barbara Matys,
„Jan” – to Jan Meisel ( inna spolszczona pisownia – Majzel ), lekarz co prawda niemiecki ale pozostał tutaj długo po wojnie,
„Józef” – to Józef Sójka,
„Stanisław” – to Stanisław Matys,
„Stefan” to Stefan Wencewicz,
„Tadeusz” – to Tadeusz Wienciorek,
„Urszula” – to Urszula Szelach.

Kurort rozrastał się, modernizował, zmieniał swój charakter ale o tym to już w kolejnym odcinku.

:mrgreen: ... :ugeek:
Awatar użytkownika
jacky6
Przyjaciel forum
Przyjaciel forum
Posty: 7120
Na forum od: 05 mar 2014 14:39
Oddział NFZ: Śląski
Staż sanatoryjny: 5

Lądeckich konotacji historycznych ciąg dalszy...

Post autor: jacky6 »

Nawet w owych latach po II wojnie światowej szukano sponsorów.
Ojców – wspomożycieli. Kuracyjnych szans.
I znajdowano.
Były nimi rozmaite instytucje państwowe, związki zawodowe, zakłady przemysłowe i usługowe.
Potrzebowały one lokalizacji na letni wypoczynek swojej kadry i ich dzieci.
Stąd brało się nawet wykorzystywanie budynków dla potrzeb kolonii letnich.
Spośród owych instytucji i zakładów, które wchodziły w rolę użytkowników poszczególnych obiektów w drodze dzierżawy zanotowano aż 54 klientów.
Gwoli historycznej pamięci warto zapodać do publicznej wiadomości nazwy co ciekawszych sponsorów.
Były to na przykład – zapodaję w lekkim „uproszczeniu” nazwy :
- Związek Zawodowy Robotników Wodociągowo – Kanalizacyjnych,
- ZNP – czyli związek zawodowy polskich belfrów,
- Zjednoczenie Polskich Młynarzy,
- Dyrekcje ówczesnych konsorcjów górniczych,
- Zjednoczenie polskich pigularzy – czyli aptekarzy,
- organizacje młodzieżowe,
- organizacje spółdzielcze i wiele innych – obecnie już nie istniejących.
Osobiście zaś pamiętam jeden z budynków najmowanych przez hutę kiedyś pod nazwą Feliksa Dzierżyńskiego ( obecnie wróciła do starej nazwy Huta Bankowa ), tamże kiedyś moi rodzice pojechali na jesienny wypoczynek. Dawno już nie żyją a żadnych ich wspomnień nie odnotowałem.
Sowieci zaś po swojemu, przychodzili i odchodzili.
Budynki oddawali i zabierali, gdzieś w aktach zapisywana no i przemilczano – obiekty były dewastowane i urządzenia po prostu szabrowane.
Partycypacja w losach uzdrowiska legła też u funkcjonowania tamże ludzi w mundurach ludowego wojska polskiego.
Stąd słynny początek CWZS – czyli Centralnego Wojskowego Zespołu Sanatoryjnego.
Teraz po porostu sanatorium wojskowego.
A miał on taką markę, że w latach osiemdziesiątych ( czasy mojego kurowania na kwaterach FWP ) nie sposób było przedostać się tam intruzowi z zewnątrz na wieczorne balety.
Ciekawą pamiątką związaną z aneksją lądeckich obiektów dla braci wschodnich była impreza muzyczna pod tytułem „Festiwal Muzyki Rosyjskiej i Radzieckiej”.
Zasiadałem na widowni w „amfiteatrze” z ówczesną „sympatią kuracyjną” i obserwowałem gwałtowną <<delokalizację>> wielu par, :shock: :shock: gdy spiker imprezy zapowiedział, iż niniejsze wieczorne występy są bezpośrednio transmitowane przez telewizję do domów, gdzie pewnikiem przy odbiornikach zasiadają rodziny kuracjuszy i kuracjuszek. :shock: :shock:
Zapamiętałem datę owego osobistego zasiadania na widowni, było to rok 1987, dwa lata później jubileusz 25-lecia zamknął historie imprezy.
Wydarzenia muzyczne – szczególnie te dla ucha miłe przyciągały bardzo znane na owe czasy nazwiska wykonawców i pod szyldem przyjaznego festiwalu odnotowano w annałach występy takich artystów jak Mieczysława Fogga, Bernarda Ładysza, Wandy Wiłkomirskiej i wielu, wielu innych artystów scen polskich.
Z każdym rokiem modernizowano ulice poprzez ich utwardzanie, oświetlanie, wymianę instalacji gazowych i energetycznych.
Na funkcjonowaniu kurortu zyskiwało i samo miasteczko i uzdrowisko.
Lokalny kronikarz odnotował nawet fakt, że 2 mieszkankom Lądka trafiło się wygranie losu na loterii zwanej „Randa w ciemno” ( dawno spadla z repertuaru telewizyjnego ) i wyjazd w nagrodę z partnerami poza granice kraju. Jedna z nich wyjechała do Słowacji a druga nawet pofrunęła aż na Cypr, po czym zapadła cisz w eterze i nie wiemy jaki był ostateczny skutek owego pseudomariażu. :serce: :serce:
Może spacerując po ulicach Lądka i plotkując z mieszkańcami dowiemy się ciągu dalszego ? :?:
Czego sobie i Wam życzę – zapraszając na kolejny odcinek historii lądeckiego uzdrowiska – tyle, że bardziej cofając się w czasie.



:mrgreen: ... :ugeek:
Awatar użytkownika
jacky6
Przyjaciel forum
Przyjaciel forum
Posty: 7120
Na forum od: 05 mar 2014 14:39
Oddział NFZ: Śląski
Staż sanatoryjny: 5

Lądeckie zamierzchłe czasy cz. I...

Post autor: jacky6 »


Spacerując po uliczkach lądeckiej starówki czy też uzdrowiska nie ma się problemu z wyobrażeniem sobie historii Lądka w ostatnich kilkudziesięciu latach.
No, może jest trochę zmodernizowany, lepsze nawierzchnie, oświetlenie uliczne, ludziska lepiej – czyli współcześnie ubrani.
Ale wypuścić się tak w najbardziej zamierzchle dzieje tej ziemi to chyba łatwiej będzie na przykład czytelnikowi historycznych noweli i powieści wychodzących spod pióra Ignacego Józefa Kraszewskiego na lekturze którego to autora oparło się moje dziecięco – młodzieżowe czytelnictwo.
Leżący na Ziemi Kłodzkiej w obecnym kształcie Lądek Zdrój to w czasach średniowiecza ledwo małe wioski.
Z upływem lat niemieccy osadnicy postanowili ulokować tutaj miasto. A było to w wieku XIII gdy na tronie naszych południowych sąsiadów zasiadał król Ottokar II.
Może budzić zdziwienie skąd niemieccy osadnicy a czeski król.
Takie były czasy i w regionie tym przez wieki dominowały te dwie nacje.
Tak samo źródła historyczne nie są precyzyjne i najczęściej opierają się na przekazach o charakterze legendy.
Z nauki zaś historii jeszcze ze szkoły podstawowej wiemy, że na ziemiach Polan i trochę dalej pohulały sobie zagony wojowników Dzingis Hana. A pohulały tak skutecznie na Ziemi Kłodzkiej, że nie tylko Jan Długosz ale i inni historycy zapisali, iż „wycofując się za z góry upatrzone pozycje” owi wojownicy z Dalekiej Azji napychali sobie kabzy ile się da a resztę palili.
W ten sposób zostali zapamiętani w przekazach nie tylko ludowych jako podpalacze zaczątków pierwszych urządzeń uzdrowiskowych. Jest to zdarzenie skojarzone z Rokiem Pańskim 1241.
Ciut późniejsze średniowiecze też nie oszczędziło lądeckich włości, wojny husyckie posiały skutecznie nie jeden pożar w mieście i okolicy.
Już w tamtych średniowiecznych czasach ukształtowała się konkurencja dwóch źródeł – obecnie noszących imiona – jedno Jerzego a drugie Wojciecha.
Aczkolwiek w onych czasach miały one wygląd i nazwę kałuży błotnej.
Pierwszymi zaś kuracjuszami była zwierzyna leśna, którą podglądało okoliczne chłopstwo a ponieważ było zmyślnie przekładające obserwacje na praktyczne zastosowanie to doszło do skutku, czyli skojarzenia, że w tarzaniu się w śmierdzącej siarą kałużach błotnych musi być jakaś siła sprawcza. Szybko zweryfikowali wodząc „do wód” najpierw swoje bydlęta domowe a potem swoich członków rodziny. Tak rodziła się ówczesna dermatologia, czyli leczenie chorób skórnych.
Powróćmy zatem do wieku XV. Wtedy to ukształtowało się na bardzo długie wieki samodzielne ale nie samorządne Hrabstwo Kłodzkie.
Podczas swojej pierwszej kuracji w Lądku Zdroju ( było to ponad 30 lat temu ) rzucił mi się w oczy dziwny „datownik” na jednym z budynków. Zestaw cyfr dawało się odczytać jako <<1498>> i do dziś widnieje na budynku dawnego zakładu „Stary Jerzy”.
Dopiero teraz wertując Internet nabyłem wiedzę, że stanowiło to uhonorowanie pobytu w tutejszych zdrojach księcia na Ziębicach i Oleśnicy zapisanego w księgach pod nazwaniem Jerzy.
Mądry a przewidujący był ów książę, postanowił zweryfikować legendę o źródłach w sposób naukowy. Wysupłał więc z książęcej kasy parę dobrych talarów i zainwestował w opracowanie badawcze powierzając kierownictwo znakomitemu naukowcowi z miasta cesarskiego Wiedeń o nazwisku Conrad vom Berg. Uwieńczeniem prac analitycznych – prekursorskich w skali Europy a może i całego świat było określenie składu i właściwości leczniczych wód lądeckich.
Raport naukowy umocnił księcia Jerzego w podjęciu decyzji o rozbudowie a raczej obudowie obydwu źródeł w postaci kąpieliska drewnianego, łaźni dla płci obojga każdej z osobna i rzecz oczywista dla upamiętnienia osoby własnej – kaplicy.
Kolejne lata to kolejne zmiany właścicieli uzdrowiska, którymi raz byli szlachetnie urodzeni a na zmianę bogatsi mieszczanie.
Przełom w prawach własności nastąpił w roku 1572 w którym to rajcowie miejscy Lądka postanowili odkupić zdrój od prywatnych właścicieli i tak do dziś pozostaje on w rękach miasta.

c.d.n.


:mrgreen: ... :ugeek:
Awatar użytkownika
jacky6
Przyjaciel forum
Przyjaciel forum
Posty: 7120
Na forum od: 05 mar 2014 14:39
Oddział NFZ: Śląski
Staż sanatoryjny: 5

Powolne kształtowanie się zarysu zdroju.

Post autor: jacky6 »

Wykupienie przez mieszczan lądeckich ich własnego przecież uzdrowiska okazało się punktem zwrotnym w dziejach zdroju.
Zakasali więc rajcowie rękawy, jak nie własne to najemnych i zaczęli od wyburzenia do cna resztówek starych budowli, wykarczowania krzaków i karłowatych drzewek.
A że cwane chłopaki były, to dostrzegli, że pobliskie ruiny osieroconego zamku Karpień bogate są w budulec. Skorzystali z okazji i w taki to sposób powstała najniższa kondygnacja „Starego Jerzego”.
Tu mi się przypomniały moje pierwsze kąpiele w Jerzym. Woda raczej była chłodnawa, ale gdzieś był kurek i pani kąpielowa czasami dolewała nam cieplejszej. Ale i tak była za chłodna, tym bardziej, że i my przeciągaliśmy czas pobytu w wodzie.
Starszy stażem kuracjusz zaobserwował gdzie jest zawór i wykorzystując chwilę „papieroskową” kąpielowej dolał tak dużo o podwyższonej temperaturze, że nie chciało się wychodzić.
I w historycznych zapiskach znajdujemy wiedzę, że nie tylko my byliśmy tacy mądrzy.
Bo już w pięć lat po przejęciu praw własności racjowie zainwestowali w podgrzewalnię wody kupując miedzianą kadź w której podgrzewano wodę dla ciepłolubnych kuracjuszy. To novum sprawiło, iż „cieplice lądeckie” stały się bardziej konkurencyjne od innych rozwijających się równocześnie uzdrowisk.
Jedną rzecz przegapiłem w swoich pierwszych spacerach po Lądku. Jest tym wieża zegarowa wybudowana przez mieszczan a w niej zainstalowany w roku 1580 zegar, którego fundatorem był kolejny książę o imieniu Jerzy z numerem II. Zaliczany od piastowskiego korzenia władca miast leżących w trójkącie Legnica – Wołów – Brzeg gratyfikował tym swoją dwakroć odbytą a co najmniej udaną kurację tuż przed montażem czasomierza.
Przeglądałem rozmaite drzeworyty, miedzioryty, ilustracje i fotografie z Lądka, na razie nie było mi dane znaleźć graficznej pamiątki owej wieży zegarowej, może tego lata ją uwiecznię i uzupełniony zostanie ten odcinek.
Kolejnym impulsem do ożywienia uzdrowiska stało się połączenie go ze światem regularną komunikacją konną. Była to linia dyliżansowa poczynająca się w Kłodzku a wiodąca przez Paczków do Nysy. To stanowiło pewną zachętę dla potencjalnych a niezbyt zasobnych kuracjuszy.
Kurortem lądeckim wkrótce zainteresowała się wyższa sfera ludności, wszak i ją nęciły możliwości poprawienia swojego stanu zdrowia sposobami, które potrafiły dopomóc plebsowi. Do uzdrowiska zaczęli zatem przyjeżdżać pierwsi przedstawiciele arystokracji austriackiej i śląskiej. I gdy już przed kurortem widać było świetlisty szlak przyszedł czas wojen religijnych.
Na miasto nakładano dotkliwych rozmiarów kontrybucje, na domiar przytrafiły się kolejne zjawiska katastroficzne jak pożar a i chłopi też złapali za widły wzniecając powstanie. Prawdziwy dopust Boży.
Wszystkie te wydarzenia spowodowały, że uzdrowisko zaczęło podpadać, wiadomo, zabrakło „sakiewek” szukających ozdrowieńczych działań. Brak zainteresowania kuracjami spowodował, że obiekty zdrojowe na przemian zmieniały właścicieli.
A to je sprzedawano bogatym szlachcicom a to znów odkupywano.
Odnotowano też w kronikach, że do lądeckich wód zaczęło przyjeżdżać duchowieństwo. Fatygowali się za swoim zdrowiem biskupi z Pragi i Wrocławia. Pozostały po nich ślady w postaci obmurówek źrodeł i same nazwy jak choćby „źródło biskupie”, „staw biskupi”.
Istotnym przełomem w historii uzdrowiska stała się transakcja handlowa na mocy której dokonał się wykup od lokalnego chłopstwa kąpieliska a w umowie zapisano, że obejmuje ona zawierającą siarkę kałużę, którą tak naprawdę było źródło noszące nazwę „Maria”. Nabywcą kąpieliska został w Roku Pańskim 1672 baron Hans Sigmont Hoffman von Leuchtenstern posiadający uprawnienia zarządcy całego hrabstwa Ziemi Kłodzkiej. JUż wkrótce spore zasoby finansowe ulokował w zabudowanie nowego zakładu kąpielowego, który przejął nazwę od źródła, czyli „Maria”. A tu już zapisał się kolejny zwrot w historii uzdrowiska o czym w kolejnym bajaniu będzie mowa.

c.d.n.


:mrgreen: ... :ugeek:
Awatar użytkownika
jacky6
Przyjaciel forum
Przyjaciel forum
Posty: 7120
Na forum od: 05 mar 2014 14:39
Oddział NFZ: Śląski
Staż sanatoryjny: 5

Lądeckie konotacje historyczne...

Post autor: jacky6 »


Powolne kształtowanie się zarysu zdroju.
Odcinek drugi.

W historii Lądka kilkakroć odnotowuje się wykorzystanie jego walorów dla kuracji wojaków zmęczonych a raczej z solidnym uszczerbkiem zdrowia straconym w działaniach wojennych.
Zamiana na lazarety obiektów kuracyjnych na szeroką skalę stała się faktem podczas długi wojen o wpływy w tej części Europy a toczonymi przez armie Marii Teresy – cesarzowej austriackiej i Fryderyka II Wielkiego – pruskiego króla,
Rannych, chorych i okaleczonych żołnierzy przywożono tutaj z obydwu armii na przemian co było możliwe dzięki dyplomatycznej zagrywce obydwu walczących stron. Nastąpiło to na mocy specyficznej pseudo konwencji którą zawarto już roku 1759 w celu nadania Lądkowi statusu kurortu neutralnego. Pod ową konwencją będącą swoistym listem żelaznym dla kurujących się żołnierzy załapały się też jeszcze uzdrowiska w Cieplicach i Teplicach.
Łatwo było wojsku podsyłać swoich wojaków ale już z dołożeniem się finansowym do funkcjonowania uzdrowiska to już nie było im po drodze. I chociaż dbałość o dach nad głową kuracjuszy z demobilu oznaczała brak dewastacji to jednak kasa miasta Lądek nie pęczniała od dochodów.
Mimo wszystko cały okres wojen noszących miano śląskich podczas którego nie znaleziono chętnych do finansowania napraw, konserwacji budynków i urządzeń zdrojowych przyniósł w efekcie co najmniej efekt zrujnowania.

Przełomową datą dla Lądka okazał się sierpień Roku Pańskiego 1765 gdy do tutejszego uzdrowiska przybył zwycięzca – król Prus – Fryderyk II Wielki wraz ze swoim dworem. Jego udana kuracja wyrażająca się istotną poprawą zdrowia przełożyła się na nowe zadania dla gospodarzy. Wszystkie mieszkania zostały migiem odświeżone a brakujące meble dla tak ważnego gościa i jego świty zostały wynajęte z pobliskich dworów szlacheckich. Z posprzątaniem ulic, dróg i porządkami na poszczególnych posesjach też sobie szybko poradzono – wszak taniej siły roboczej nie brakowało a groźba nieposłuszeństwa w tym względzie owocowała czasowym zakwaterowaniem w zakratowanych pokojach twierdzy w Kłodzku.
Z militarną wręcz precyzją ustanowiono aprowizację w artykuły spożywcze oraz usługi teraz zwane hotelarskimi.

Pomimo starań gospodarzy jedynym efektem była poprawa zdrowia króla, w jego ślady nie tylko nie postąpiła fala kuracjuszy ale wręcz przeciwnie przy prawie zerowej frekwencji próbowano uratować kurort drogą sprzedaży. Brak chętnych do kupna przejawił się też w kompletnym brakiem zainteresowania nawet żydowskiej gildii z miasta Wrocław.

Czas marazmu został przełamany dopiero po roku 1782 gdy ówczesny administrator prowincji śląskiej w randze grafa Karol Georg Heinrich von Hoym zaliczywszy pozytywne efekty kuracji zaczął rozmaitymi metodami i środkami przyczyniać się przede wszystkim do rozbudowy i modernizacji uzdrowiska.
Utworzona Komisja Zdrojowa swoimi działaniami doprowadziła do wybudowania sali balowej, świątyni leśnej ( późniejszą kaplicę ), pawilon dla orkiestry, leśniczówkę, nowy dom zdrojowy ( obecny kinoteatr ).
Pod koniec tego okresu odnotowano w Lądku pobyt przejazdem tylko Johanna Wolfganga Goethego, czołowego przedstawiciela poezji romantycznej.
Z zachowanych notatek można się dowiedzieć, że impreza urodzinowa mistrza poezji stanowiła uszczerbek dla jego sakiewki aż w kwocie niewiele przewyższającej dwa talary.
A orkiestra zdrojowa grała, na horyzoncie pojawił się już kolejny wiek…
c.d.n.



:mrgreen: ... :ugeek:
Awatar użytkownika
jacky6
Przyjaciel forum
Przyjaciel forum
Posty: 7120
Na forum od: 05 mar 2014 14:39
Oddział NFZ: Śląski
Staż sanatoryjny: 5

Lądeckie konotacje historyczne...

Post autor: jacky6 »



Bardziej współczesny Lądek cz 1.

Od 18 wieku opisywany.


Informacje pochodzą nie z książek do nauki historii ale najczęściej z wiadomości gazetowych, które jak wiadomo żyją ciekawostkami dotyczącymi albo ciekawych miejsc a przede wszystkim osób ze świecznika społecznego.
Większe wydarzenia w Lądku odnotowali żurnaliści dopiero w czasie wojen napoleońskich.
Najpierw wkraczają do Ziemi Kłodzkiej żołnierze armii napoleońskiej wygrywając pierwsze bitwy z Prusakami, później koleje wojny odmieniły swój bieg. W pogoni za Francuzami docierają tutaj Rosjanie i teraz oni nadają szpan na spacerniakach lądeckich.
Jak wyglądały ówczesne parady oficerskie możemy sobie wyobrazić wspominając wrażenia jakie zostały w naszej pamięci po obejrzeniu znanego filmu „Wojna i pokój” opartej na powieści Lwa Tołstoja.
Najbardziej ekscytujący dla ówczesnych opisywaczy wydarzeń okazało się lato roku 1813.
Fotografa przy tym nie było ale w gazetach odnotowano, że najpierw w lipcu pofatygował się do Lądka pruski król Fryderyk Wilhelm III z przebogatą świtą książąt i księżniczek. W następnych zaś miesiącu na imprezę urodzinową króla wprosił się sam car rosyjski Aleksander I również ciągnąc za sobą świtę dworską.
Lądek nie był w stanie zapewnić wszystkim godnego kwaterunku pod dachem, więc zaanektowano pobliskie dwory w Trzebieszowicach i Radochowie.
Kuracja obydwu koronowanych władców była na tyle skuteczna, że już wkrótce po kilku tygodniach otrzymawszy wsparcie ze strony Cesarstwa Austrii i Węgier nabrali tyle sił, że wystarczyło ich do pogromu nad armią cesarza Napoleona.
Lądek jako uzdrowisko wykorzystał pobyt obydwu władców jako znakomitą dla siebie promocję i reklamę.
A zaś gdy do działalności nad dalszym rozwojem zabrało się dwóch lekarzy – jeden to doktor Antoni Foerster a drugi to doktor Florian Bannerth to wówczas nastąpił nie tylko etap modernizacji ujęć wodnych ale przede wszystkim podstawowych budynków zdrojowych, które w niewiele zmienionym kształcie przetrwały do dnia dzisiejszego.
Przykład wspomnianych władców Prus i Rosji zadziałał tak mocno, że wkrótce zaczęła tutaj przyjeżdżać arystokracja.
Polacy stanowiący znaczną część kuracjuszy w ramach swojego pobytu korzystali z czytelni i aż 2 bibliotek, jedna z nich znajdowała się w hotelu „Polonia”, drugi polskojęzyczny zbiór książek i wiodących tytułów prasowych dostępny był w bibliotece zdrojowej.
Kolejna fala zawieruch wojennych między Francją a Prusami ( z różnymi przerwami ) w okresie między rokiem 1866 a 1871 przystopowała napływ kuracjuszy,
Czas ten nie został jednak przez gospodarzy uzdrowiska zmarnowany a wręcz przeciwnie – wykorzystany do modernizacji zakładów kąpielowych oraz terenów spacerowych.
To właśnie wtedy podjęto decyzję o rozebraniu zakładu „Maria” i wybudowaniu na tym samym miejscu obiektu noszącego obecną nazwę „Wojciech”.
Bardzo wielkim impulsem do rozwoju uzdrowiska okazała się budowa linii kolejowej z Kłodzka do Stronia Śląskiego ukończona w roku 1897. Potencjalni kuracjusze mogli dojechać już żelazną drogą do Lądka a z dworca kolejowego powozem lub dorożką do upatrzonego pensjonatu. A trzeba wiedzieć, że w roku 1900 było już w tym mieście prawie 100 domostw ( pensjonatów ) przyjmujących pod swój dach kuracjuszy.

Dla porządku ujawniam, że swoich zarysach posługuję się informacjami zawartymi między innymi Nieoficjalnej stronie Lądka Zdroju założonej swego czasu przez Pana Grzegorza Cieślika, który z łaskawości swojej udzielił zgody na użycie swoich zbiorów z galerii do ilustrowania tutejszych zapisków.

Korzystam zatem z okazji i zamieszczam pierwszy widok panoramy Lądka sprzed wielu lat widziany z wzgórza Trzech Krzyży.

[ obrazek zewnętrzny ]


Materiał źródłowy: - Nieoficjalna strona Lądka Zdroju http://ladekzdroj.w.interia.pl/index.html
Scany starych fotografii i widokówek udostępnił tamże ze swoich zbiorów Pan Mirek Zbrzeźniak


c.d.n.
Awatar użytkownika
jacky6
Przyjaciel forum
Przyjaciel forum
Posty: 7120
Na forum od: 05 mar 2014 14:39
Oddział NFZ: Śląski
Staż sanatoryjny: 5

Powolne kształtowanie się zdroju - suplement...

Post autor: jacky6 »

jacky6 pisze:
Przeglądałem rozmaite drzeworyty, miedzioryty, ilustracje i fotografie z Lądka, na razie nie było mi dane znaleźć graficznej pamiątki owej wieży zegarowej, może tego lata ją uwiecznię i uzupełniony zostanie ten odcinek.
A jednak ...

wieży zegarowej jeszcze nie znalazłem...

ale ...

[ obrazek zewnętrzny ]

za Nieoficjalną Stroną...
która znalazła w Zbiorach Graficznych Muzeum Narodowego w Wrocławiu - rysunek F.Wernhera...
widok Zdroju z 1 połowy XVIII wieku...
Awatar użytkownika
jacky6
Przyjaciel forum
Przyjaciel forum
Posty: 7120
Na forum od: 05 mar 2014 14:39
Oddział NFZ: Śląski
Staż sanatoryjny: 5

Bardziej współczesny Lądek cz 1. suplement

Post autor: jacky6 »

jacky6 pisze: Najbardziej ekscytującym okresem dla ówczesnych opisywaczy wydarzeń okazało się lato roku 1813.
Fotografa przy tym nie było ale w gazetach odnotowano, że najpierw w lipcu pofatygował się do Lądka pruski król Fryderyk Wilhelm III z przebogatą świtą książąt i księżniczek.
W następnych zaś miesiącu na imprezę urodzinową króla wprosił się sam car rosyjski Aleksander I również ciągnąc za sobą świtę dworską.
c.d.n.
a jednak...

[ obrazek zewnętrzny ]

znalazła się graficzna pamiątka tmtych dni...


Materiał źródłowy: - Nieoficjalna strona Lądka Zdroju http://ladekzdroj.w.interia.pl/index.html
Scany starych fotografii i widokówek udostępnił tamże ze swoich zbiorów Pan Mirek Zbrzeźniak


:mrgreen: ... :ugeek:
Awatar użytkownika
jacky6
Przyjaciel forum
Przyjaciel forum
Posty: 7120
Na forum od: 05 mar 2014 14:39
Oddział NFZ: Śląski
Staż sanatoryjny: 5

Lądeckie konotacje historyczne...

Post autor: jacky6 »


czyli lądeckie kuracje w stylu retro…

A co ? Nasze pra babcie i pradziadki też chciały się kurować.
Nawet jeśli NFZy i ZUSy jeszcze się nie śniły, to co mające znamienitszych sponsorów do wód się udawały.

Spacerując po alejkach – szczególnie lądeckiego uzdrowiska zwanego drzewiej „Badem” – można dać się ponieść wyobraźni jak to przed wieloma laty bywalo.

Ponad sto kilkadziesiąt lat temu przyjeżdżający do Lądka a korzystający z żelaznej drogi nie mającej jeszcze wytyczonego ostatniego etapu w samym Lądku *( czyli dworca kolejowego ) zjawiali się na miejscu zasiadając w bryczkach lub powozach.
Miasto przeżywało swój dobry okres więc rajcowie byli w stanie uniknąć opodatkowania mieszkańców.
Kuracjuszy już nie oszczędzano i od starych czasów po dzień dzisiejszy zasilają kasę miejską opłatą kuracyjną, mniejsza z tym że nazywają ją obecnie „klimatyczną”. Na jedno wychodzi. Trzeba przyznać, że wiadomym był cel – utrzymanie zakładów przyrodoleczniczych I opłacenie wszystkich ogólnych uciech dla kuracjuszy jak sama kapela zdrojowa.
Nie znalazłem w kronikach informacji, czy i w jakiej wysokości pobierane były opłaty za poszczególne zabiegi.

[ obrazek zewnętrzny ]

Jedną z form relaksu bywało pływanie na łódkach po biskupium stawie. Stara fotografia prezentuje Bischofsteich, czyli biskupi staw noszący tą nazwę od fundatora, którym był biskup.

Na miejscu zastawali pokoje gościnne w domach zajezdnych, takich ówczesnych „sanatoriach i pensjonatach”.
Standard owych pokoi raczej byłby w dzisiejszych czasach określony jako spartański a wątpię, czy zostałby zaakceptowany nawet dla warunków zgrupowania skautów.

Każdy pokój gościnny był co prawda obielony wapnem bo farby emulsyjne wtedy nawet się nie śniły.
Wyposażenie pokoju było określone regulaminem zarządu uzdrowiska. Wyliczanka sprzętu to łóżko z materacem sprężynowym, kanapy, krzeseł, umywalni ( nie mylić z umywalką ), szafą na ubrania i przybory użyteczne, zwierciadła ( niezbędnego dla kosmetyki dam i pozbywania się zarostu twarzowego przez brzydszą płeć ) i komody.
Toaleta czyli WC odbywała się zazwyczaj przebieżką do sławojki ( to już uwspółcześniona wersja ), nocną zaś porą do kubełka lub nocnika.
Oświetlenie stanowiło zbiorowisko świec dopóki pan Łukaszewic nie wymyślił lampy naftowej a potem jeszcze inny gentelman żarówki. Zatem kuracjuszy nie trzeba było specjalnie wysilać się z zapędzaniem do łóżkowic.
Jedynie pora letnia podczas której dominowały kuracje poprzez światło dzienne wydłużała żywotność.

[ obrazek zewnętrzny ]

Wedle biskupiego stawu napotkać można było zwierzynę domową, granica między miastem, zdrojem a okolicznymi gospodarstwami wiejskimi była mocno płynna.

Jedna bodaj rzecz pozostała bez zmian. Wizyta u pana doktora. Ordynowało już wtedy nawet ośmiu lekarzy i to z bogatymi tytułami naukowymi. Zarząd zaś uzdrowiska starał się czynić wszystko, aby zachować proporcję w znajomości języka niemieckiego i polskiego u lekarzy.
Upatrzony lekarz pozostawał do dyspozycji kuracjuszy albo w swoim gabinecie na promenadzie przy zdroju lub dbał o ich zdrowie nawet podczas popołudniowej przerwy w dyżurze w swoim mieszkaniu.

Zauważyć należy, że ówcześni lekarze pełnili funkcje i ordynujących zabiegi i prawie je planujący.
Zwyczaj już wtedy obowiązujący powiadał, że kuracjusz przyjeżdżał już wtedy z recepturą zabiegową od swojego lekarza domowego a jeśli już nie miał takowej to wówczas lekarz zdrojowy wypisywał swoją kurację.
W recepturze kuracyjnej dominowały dwa zapisy: ile i gdzie się kąpać oraz ile pić wody mineralnej.

Opis przeciętnego dnia kuracjusza niewiele odbiegał od dzisiejszego, zmieniły się tylko techniczne środki organizacyjne.
Zamiast budzika elektronicznego wyrywającego ze skrzypiącego sprężynami łóżka działał kurant wieży zegarowej. To urządzenie sygnalizowało początek dziennej kuracji ostatnim zabimbaniem.
Trochę wcześniej zrywała się z łóżek kapela zdrojowa, kompletowała się wcześniej zanim kurant wieżowy miał szansę wykazać swój dźwięk. Zbierając się w lokum tuż przy pijalni grała ówczesne hity a kuracje napełniali pusty żołądek wodami lądeckimi.

[ obrazek zewnętrzny ]

Muszla koncertowa to tradycyjne do tej pory miejsce letniego muzykowania.


Śniadanie zjadane tak samo jak wszystkie posiłki w lokalnych jadłodajniach a było ich bardzo wiele pozwalało na kurację właściwą czyli kąpiele.
Moczenie zaś ciała w wodach mineralnych przebiegało w basenach lub wannach wykonanych już wtedy z marmuru.

Jako że dość długotrwałe kąpiele – znacznie dłuższe niż obecnie potrafiły być mocno wyczerpujące i osłabiające zalecano kuracjuszom płci obojga solidne leżakowanie.
Teraz mnie się przypomniało, że po kąpieli u Jerzego owijałem się solennie w koce i oddawałem się lekturze podręczników przywiezionych z domu. Panująca zaś cisza mocno przyczyniała się do sennej atmosfery i kilka razy przytrafiło mi się zdrzemnąć.

Złapawszy oddech po zabiegu kąpielowym przychodził czas na obiad a następnie wszelakiego rodzaju relaks.
Oferta była i wtedy bogata.
Możliwości spacerowe zostały wzmocnione poprzez rozbudowanie parku a szczególnie utworzenie alei modrzewiowej.

[ obrazek zewnętrzny ]

Poranna Promenada zapamiętana okiem aparatu fotograficznego. Wydawnictwo Ottmar Zieher, Monachium.

Internetu nie było ale czytelnictwo miało swoje umiejscowienie w bogatym księgozbiorze i palecie gazetowej.
Spacery przeplatały czas do kolacji uczestnictwem mieszanym z odsłuchiwaniem orkiestry zdrojowej. Na dansingi przyszedł jeszcze czas. Szkoda tylko – ale to jest moje osobiste zdanie – że przeminął czas fajfów.
Jednak już dość wcześnie ukształtowała się tradycja, że przy sobocie ( tak jak swego czasu – po robocie ) po wieczornym koncercie kapeli zdrojowej przychodził czas na wielki bal.
Wracając do kwestii spacerów – już wtedy istniejące parki o charakterze angielskim tworzyły siatkę alei a próba ich zmierzenia wykazała długość prawie 20 kilometrów. I trzeba przyznać, ze w tym względzie niewiele do tej pory się zmieniło

Kronikarze sprzed ponad stu lat odnotowują bardzo wysoki poziom ówczesnych restauracji. Było tych lokali ponad 10 a serwowały jedzenie zarówno na miejscu jak też i na wynos dając szansę pracy zarówno służbie przyjezdnej jak też i dostarczając posiłki co bogatszym gościom do miejsc ich zakwaterowania.

Materiał źródłowy: - Nieoficjalna strona Lądka Zdroju http://ladekzdroj.w.interia.pl/index.html
Scany starych fotografii i widokówek udostępnili tamże ze swoich zbiorów Panowie Mirek Zbrzeźniak i Tomek Słonecki.
c.d.n.
Awatar użytkownika
jacky6
Przyjaciel forum
Przyjaciel forum
Posty: 7120
Na forum od: 05 mar 2014 14:39
Oddział NFZ: Śląski
Staż sanatoryjny: 5

Góra trzech Krzyży - Lądecka Golgota

Post autor: jacky6 »

Góra Trzech Krzyży zwana też Lądecką Golgotą…

Pisząc o najstarszych widokach Lądka zwróciła moją uwagę jedna z najstarszych fotografii – widokówek.
Warto do niej powrócić i zaznajomić się dlaczego tak jest…

[ obrazek zewnętrzny ]

Należą się słowa objaśnienia dla osób niezbyt obeznanych z słownictwem przynależnym w pewnym sensie do religii chrześcijańskiej.
Zacznijmy zatem od końca które stało się początkiem.
Golgota.
Znajdujące się na przedmieściach Jerozolimy skaliste wzgórze.
Zna też pod nazwą Kalwaria.
Znane krajanom jako choćby Kalwaria Zebrzydowska.
Obydwie nazwy wywodzą się z jednego słowa – czaszka, najstarsza z języka aramejskiego – gulgota, późniejsza z łaciny – calvaria.
Wszystkie Ewangelie wspominają to wzgórze jako miejsce ukrzyżowania Jezusa Chrystusa.
Tamże też była jama skalna upiększana jako grobowiec gdzie został pochowany.
Religia chrześcijańska rozprzestrzeniając się po świecie a szczególnie w Europie niosła z sobą tradycje tworzenia kopii owego wzgórza co stawało się często w przypadku stwierdzenia, że topografia i krajobraz był podobny do owego z Ziemi Świętej.

[ obrazek zewnętrzny ]

Golgota lądecka jest do zobaczenia nawet na najstarszych rycinach ale bardziej przybierała kiedyś kształt kamiennej szubienicy.
Nie sposób teraz odtworzyć pierwotnego fundatora drewnianych 3 krzyży. Tradycja miasteczka noszona przez pokolenia mówiła o obyczaju palenia tam świec i lampek, zwłaszcza w okolicach świąt religijnych. Lecz jak wiadomo drewno nie było zbyt trwałym materiałem, niszczało, zatem odnawiane były co pewien czas przez mieszkańców jako votum dziękczynne za szczęśliwe zakończenie trudnych zdarzeń życiowych.
Najnowsze egzemplarze owych krzyży stoją jako dar pana Franciszka Kuźniarza, który też jest właścicielem gruntu.
Zadeklarował ową fundację po szczęśliwym uniknięciu utraty życia co zagroziło mu podczas pożaru samochodu w garażu z którego salwował się pomyślną ucieczką.
Pierwsze postawione przez niego egzemplarze jeszcze w latach siedemdziesiątych były z tak słabego drewna, że już kilkanaście lat później zdewastowane przez siły przyrody zostały wymienione na nowe z drewna wiązowego.

[ obrazek zewnętrzny ]

Z Golgotą Lądecką wiąże się kilka lokalnych legend chętnie opowiadanych nie tylko przez przewodników.

Poczytajmy sobie zatem jak brzmią owe przekazy.

Pierwsza z nich wspomina zdarzenie potężnej burzy którą wystraszona rodzina uciekła do domu pozostawiając na wzgórzu swoje małe dziecię. Wkrótce w górę uderzył potężny piorun lecz wcześniej z tego miejsca domowy przyjaciel, czyli pies wyciągnął dziecko na derce do bezpiecznego schronienia. Rodzice odczekali burzę w domu lecz jak wybiegli spod dachu spotkali na drodze wracające z góry dziecko z psem. Zawstydzeni i skruszeni ufundowali zakup drewna i postawienie krzyży.

Druga legenda powiada o spłoszonych koniach zaprzęgniętych do wozu i staczającego się bez uszczerbku z samej góry aż do jej podstawy, gdzie płynie rzeka. Pasażerowie chyba z wrażenia i strachu stracili przytomność a odzyskali ją bez żadnego uszczerbku na ciele dopiero na samym dole. Ponieważ nie znaleziono żadnego śladu potwierdzającego przebytą przez ów wóz drogę przez zagajnik i krzaki uznano zdarzenie za prawie cud co stało się asumptem do fundacji kolejnych trzech krzyży.

Kolejne wspomnienie dotyczy problemów matrymonialnych jednego z znamienitych mieszkańców Lądka a raczej jego trzech córek, ponoć wielkiej urody lecz mających kłopoty z wiarą. Zagrożenie staropanieństwem będące niezbyt przyjemnym stygmatem wymogło na rodzicielu przełamanie się wewnętrzne oraz długie chwile modlitwy na wzgórzu. Pan Bóg wysłuchał „niewiernego Tomasza”, przywrócił mu wiarę a córki obdarował kompletem mężów a jego zięciów. A ponieważ miał spory dorobek więc oprócz wiana dla córek starczyło i na fundację trzech krzyży.

Kolejna fundacja całej społeczności lądeckiej wywodzi się od pomyślnego uniknięcia epidemii cholery szalejącej po prawie całej Ziemi Kłodzkiej. Składka mieszkańców umożliwiła postawienie na wzgórzu 3 krzyży.

[ obrazek zewnętrzny ]

Tak sobie o tym wyszukuję w necie i myślę, kto wie, czy to wszystko nie była prawda – wszak drewniane krzyże wymagały co pewien czas wymiany i każde niecodzienne a pomyślnie kończące się zdarzenie życiowe stawało się podstawą decyzji fundatorskiej.

Jest w necie opisana droga jak tam do owych krzyży dojść pieszo ze Zdroju ale nie będę jej teraz opisywać.
Musi zaczekać aż osobiście wykonam serię fotografii – prawie krok po kroku.


Materiał źródłowy:
- Nieoficjalna strona Lądka Zdroju http://ladekzdroj.w.interia.pl/index.html powołująca się na serwis informacyjny Ziemi Kłódzkiej.
Scany starych fotografii i widokówek udostępnili tamże ze swoich zbiorów Panowie Mirek Zbrzeźniak i Tomek Słonecki.
- http://www.doladujsiewladku.pl/
c.d.n.
ODPOWIEDZ