Witam, własnie jestem na pierwszym turnusie zusowskim w Medikurze. Dawniej sanatorium funkcjonowało pod nazwą Weneda - jeszcze naklejki na drzwiach hotelowych zostały. Przyjechałam rehabilitować rękę po złamaniu kości ramiennej i myślałam, że cudownie mnie tu uleczą. Nic bardziej mylnego. Na pierwszej gimnastyce indywidualnej pan rehabilitant poinformował mnie że zna się tylko na kręgosłupie lędźwiowym i nie potrafi mnie rehabilitować. Po interwencji u pielęgniarki, ordynatora i kierowniczki bazy zabiegowej coś tam doczytał choć chyba niezbyt dokładnie, bo zdarzało mi się krzyczeć z bólu Po tygodniu męki, z obawy o większą krzywdę zrezygnowałam z ćwiczeń. Ogólnie mam wrażenie, że są to specjaliści od podwiązywania, im więcej linek tym lepiej. To tak w ramach ostrzeżenia. Reszta obsługi bez zastrzeżeń. Polecam zdecydowanie basen pomimo tego, że w sąsiednim ośrodku ale warto.
Wizyty lekarskie trzy razy w turnusie po 3 minuty na pacjenta - żeby się za długo nie rozgadać.
Pokoje to jak kto trafi. Ja mieszkam w jednoosobowym przerobionym na dwójkę, więc troche klaustrofobiczny klimat. Ale są też duże apartamenty.
Porcje żywieniowe raczej damskie ale głodna nie chodziłam. Czasami trzeba było coś przegryźć po kolacji bo od 17:30 do wieczora daleko.
A i bym zapomniała o zbiorowej hipnozie jaką są treningi relaksacyjne. Na pierwszych zajęciach jeden z panów tak się zrelaksował, że zasnął
Obowiązkowy punk programu to wieczorki na 11 piętrze.
To chyba tyle. Pozdrawiam i życzę miłego wypoczynku.