Gieniu (i inni) - już odpowiadam co było dalej...
Tego incydentu sanatoryjnego nigdzie nie zgłaszałem (a byłby to ciekawy temat np. dla mediów) a tylko czekałem na "rozwój sytuacji". Wspomniałem, że ta dziwna sytuacja z czekaniem pod drzwiami stołówki trwała tylko 2 dni. Tak jak poprzednio zgłaszaliśmy się np. na obiad o godz. 13-ej, lecz czekaliśmy na kanapie przed wejściem aż "wyjdzie ostatni konsument", czyli wszystko zgodnie z zaleceniem Kierowniczki. Takie czekanie trwało nawet godzinę, le to nieistotne. Najciekawsze było zainteresowanie innych kuracjuszy, którzy wchodzili i wychodzili z jadalni i na początku tylko na nas spoglądali pytającym wzrokiem. Wkrótce te miłe nam osoby normalnie pytały dlaczego nie wchodzimy tylko czekamy ? Odpowiadałem im zgodnie z prawdą, że taki mam nakaz od kierownictwa na skutek skarg na zachowanie mojego syna. Oczywiście taka sytuacja sprzyjała nawiązywaniu ciekawych rozmów a nawet znajomości.
Co było dalej? Po dwóch dniach już po 14-ej gdy jedliśmy obiad na końcu w pustej sali - podchodzi do nas Kierowniczka i stara się przeprosić za swoje poprzednie słowa dodając: "możecie Państwo przychodzić na posiłki razem ze wszystkimi".
Chyba się domyślacie, co spowodowało tą zmianę ?
Ciąg dalszy nastąpi... Dzięki za wszystkie miłe słowa